Dziennie pracy dla suwnicowej starczało na 4 godziny, a ona chciała pożytecznie wykorzystać pozostający czas, najpierw więc wpadła na pomysł, aby bezpośrednio na wydział przywozić mleko,

tak by jego pracownicy nie musieli po nie stać w kilometrowej kolejce ogólnozakładowej, potem przywoziła na wydział także zupę. Zabroniono jej tego, uznając, że z jakichś ciemnych powodów próbuje się w ten sposób wkraść w łaski robotników. Potem skopała pas ziemi między halą a chodnikiem i zasadziła na nim kwiaty. Gdy zakwitły, kierownik wydziału wpadł w panikę – uznał, Anna „swoją działalnością w sposób bezczelny ujawnia złą organizację pracy”. Kwiaty zostały rozjechane przez wózki towarowe.