W dniu Katastrofy Smoleńskiej syn Janusz i wnuk Piotr dokonują odbioru samochodu dla Piotra ufundowanego w znacznej mierze przez jego babcię. Wstrząśnięci tragedią, mają jednak krótko nadzieje, że Anny nie było na pokładzie, ponieważ źle się czuła i mogła na uroczystości katyńskie, na które zaprosił ją prezydent Kaczyński wybrać się pociągiem. Jednak odczytanie listy nazwisk ofiar szybko tę nadzieję rozwiewa.

Po katastrofie syn Janusz dokonuje w Moskwie identyfikacji ciała matki, co odbywa się bez trudności, ponieważ nie uległo ono większym uszkodzeniom, rozpoznaje je także parę innych osób (identyfikacja odbywa się metodą wyboru spośród kilku zwłok). 21 kwietnia na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku odbywa się pogrzeb. W lipcu 2012 r. (po prawie dwu i półrocznej zwłoce) rodzina dowiaduje się o nadejściu do Polski dokumentacji sekcji zwłok w Moskwie, zyskuje po długich staraniach wgląd w tę dokumentację i stwierdza poważne rozbieżności ze stanem faktycznym – n. p. znajduje się tam opis macicy, którą Anna miała usuniętą operacyjnie. „Pochowaliśmy kogoś innego!”

17 września 2012 r. dokonano ekshumacji ciała znajdującego się w grobie AW, nie dopuszczając do niej i późniejszych badań specjalisty powołanego przez pełnomocnika rodziny, mec. Stefana Hamburę. Podczas ekshumacji cmentarz otoczony był szczelnie wojskiem i policją i nie wpuszczono na jego teren ekipy Sanepidu. Rodzinę poinformowano, że badania DNA wykazały, iż zwłoki należą do Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej. Ekshumacja zwłok z grobu tej ostatniej na Powązkach odbyła się w równie policyjnej atmosferze, doszło do scysji Grzegorza Brauna z policją, która nie chciała go wpuścić na cmentarz i aresztowała (później reżysera oskarżono o napaść na policjantów). Po kilku dniach w zakładzie medycyny sądowej odbyła się sekcja obu ciał we Wrocławiu. Dysponujemy nagraniem filmowym tego wydarzenia. Janusz i Piotr, ku swej zgrozie, przekonali się, że w tym dobrze zachowanym podczas moskiewskiej identyfikacji ciele, w tej chwili… brak głowy. Jego wątpliwości wzbudziła także zgodność blizn pooperacyjnych zwłok z takimi bliznami matki. Ponadto stwierdzono obecność w ciele metalowych elementów uznanych za nity z poszycia samolotu, a także fakt profanacji zwłok przez zaszycie w nich gumowych rękawiczek, kawałków materiału i niedopałków. Prokuratura zawiadamia, że badania DNA wykazały, iż zwłoki z grobu na Powązkach należą do Anny Walentynowicz. Przedstawicielka prokuratury właściwie zakrzykuje wątpliwości Janusza co do blizn pooperacyjnych, mówiąc, że „tak się kiedyś nie operowało”. Drugi pogrzeb Bohaterki odbył się 28 września 2012 r. Dochodzi do spotkania Janusza z rodziną Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej, która była profesorem na Politechnice Warszawskiej i wiceprezesem Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich. W tej szczególnej wspólnocie wymieniają się doświadczeniami z Moskwy, wspominają zapowiedź minister zdrowia Ewy Kopacz, że w Polsce nie będzie można otwierać zalutowanych trumien. Epopeja z zamianą ciał jest też kolejnym dowodem kłamliwości jej zapewnień, że w sekcjach i złożeniu ciał do trumien brali udział polscy lekarze i przedstawiciele prokuratury. Podczas rozmowy do Janusza telefonuje Piotr z informacją, że prokuratura odmówiła postępowania w sprawie zamiany ciał uznając ją za zawinioną przez rodziny. Janusz i Przyjałkowscy planują dalsze, wspólne postępowanie. Prokurator generalny Andrzej Seremet piętnuje z trybuny sejmowej rodziny obu ofiar jako winne zamiany zwłok, wymachując jakimś papierem, który ma to potwierdzać. Janusz przypomina sobie, że podpisywał w Moskwie protokół rozpoznania zwłok swojej matki. Nie zna rosyjskiego, toteż wyraźnie upewnił się przez tłumacza, czy właśnie taki dokument podpisuje. Więc to rosyjski śledczy musiał się pomylić. Albo może wcale nie o pomyłkę tu chodzi…

Nie wnikając w tym miejscu w sprawę przyczyn katastrofy smoleńskiej, trzeba stwierdzić, że sprawa zamiany zwłok Anny uchyliła wieko puszki Pandory, czegoś, co można nazwać Wielką Profanacją Moskiewską. Wkrótce po miesiącu wyszła na jaw zamiana zwłok prezydenta Kaczorowskiego. Ogólna liczba takich zamian, po dokończeniu wszystkich ekshumacji (prócz czterech osób poddanych kremacji) w tym roku doszła do ośmiu. Stwierdzono kilkadziesiąt przypadków profanacji zwłok typu podobnego, jak w przypadku Bohaterki i kilka zupełnych skandalicznych kuriozów, jak umieszczenie w jednej trumnie dwóch głów czy też szczątek ośmiu różnych osób albo – co zaiste zakrawa na makabryczny żart jakiegoś antyklerykała – złożenie do jednej trumny górnej połowy ciała ordynariusza polowego WP i dolnej kapelana prawosławnego naszej armii. Jakby nie dość było fizycznego unicestwienia wroga, wzmocniono je jeszcze mordem symbolicznym.

Wątpliwości Janusza i Piotra, czy na cmentarzu Srebrzysko rzeczywiście spoczywa ich matka i babcia rosły. Pół roku zabiegali o wydanie dokumentacji z wrocławskiej sekcji. To, co w końcu otrzymali uwłaczało ich godności – przemieszany zestaw znanych im już z lipca 2012 r. jako materiały moskiewskie dokumentów, plus – znowu – dokumenty pani Walewskiej-Przyjałkowskiej i trochę dokumentów nowych – te w formie odbitek fatalnej jakości, np. niewyraźne i fragmentaryczne zdjęcia rentgenowskie, właściwie bezużytecznych jako materiał porównawczy. W międzyczasie Walentynowiczowie odnajdują przypadkiem zestaw zdjęć rentgenowskich wykonanych za życia Anny, m. in. przy okazji operacji kręgosłupa w 2005 roku. Na zdjęciach widać wyraźnie metalowe elementy stabilizacyjne umieszczone w podczas operacji w kręgosłupie. Elementy te są niewidoczne na zdjęciach dostarczonych przez prokuraturę. W grudniu 2013 roku prokuratura przekazała Walentynowiczom wyciągi z dokumentacji medycznej ofiar katastrofy będących kobietami (bez ujawniania tożsamości). Wśród tych materiałów nie znaleźli oni dokumentacji pasującej do Bohaterki, natomiast znaleźli taką, która pasowała do ciała wydobytego z grobu Teresy Walewskiej-Przyjałkowkiej i poddanego sekcji we Wrocławiu. Przekonani, że w grobie na Srebrzysku nadal nie spoczywają zwłoki ich mamy i babci, wystąpili do Prokuratury Wojskowej o wydanie próbek z sekcji wrocławskiej, z zamiarem przeprowadzenia ponownej analizy DNA, tym razem, gwoli obiektywizmowi, przez specjalistów zagranicznych. Prokurator Sej udzielił im stanowczej odmowy, „to się nigdy nie odbędzie”, zapowiedział.

Gehenna Walentynowiczów jest szczególnie wstrząsającym rozdziałem kompromitacji państwa polskiego zarządzanego przez Platformę Obywatelską w sprawie katastrofy smoleńskiej, całkowitego wyrzeczenia się poszukiwania prawdy o niej, pozostawienia bez opieki poległych własnych, wybitnych obywateli z Prezydentem na czele a potem niegodnego traktowania ich rodzin. Jest po prostu rozdziałem narodowej zdrady.

Walentynowiczowie ponowili swoje poszukiwania prawdziwych zwłok Anny po zmianie władzy w 2015 roku. Otrzymali zapewnienie od prokuratora Marka Pasionka, że sprawa zostanie ostatecznie wyjaśniona, czy to na drodze ponownej ekshumacji, czy jakimiś innymi metodami. Zostało to jednak odłożone na czas po dokonaniu ekshumacji wszystkich pochowanych ofiar. Te zakończyły się w kwietniu 2018 roku. Od tego czasu Januszowi i Piotrowi nie udało się ponownie nawiązać kontaktu z prokuratorem Pasionkiem…

Jak odczytać symboliczną wymowę bezskutecznego poszukiwania ziemskiego spoczynku dla Anny Walentynowicz, osoby, która rozpoczynała drogę tego narodu do wolności? Czy to sygnał ostatecznego zamknięcia tej drogi, czy może wezwanie do zrywu ostatniej szansy?